Witam! :]
W niedzielę zeszłego tygodnia moje włosy nabrały rudości za sprawą szamponu koloryzującego (a właściwie szamponetki) Delia. Kolor bardzo mi się podobał, nieco bardziej niż po ziołowym kremie koloryzującym <TU> tej samej marki. Za to włosy były bardziej szorstkie. "Ziołowy krem" działał trochę jak odżywka.
Efekty farbowania?
Oczywiście po paru myciach kolor się mocno wypłukał.
Dzisiaj postanowiłam wypróbować maskę Biovax, tę którą widać na zdjęciu wyżej:
- po umyciu włosów nałożyłam maskę Biovax naturalne oleje na 45 minut, wcześniej zmieszałam ją ze skrobią ziemniaczaną,
- na końce nałożyłam oczywiście odżywkę Isana Oil Care i jedwab Biovax.
Włosy tuż po myciu wydawały się być gładkie. Ale kiedy wyschły naturalnie okazały się nie być śliskie tak jak bym chciała. Odstawało duuużo włosów. Jednym zdaniem efekt mi się nie spodobał. Lepsze rezultaty otrzymuję po użyciu Kallosa czy Syossa. Skrobia nie pomogła :/
Nie zdecyduje się ponownie na jego kupno, przynajmniej przez długi czas.
A u Was jak sprawdzają się Biovaxy? Może polecacie któregoś z nich do cienkich, puszących się włosów?
Pozdrawiam! :)
EDIT:
Następnego dnia po myciu moje włosy wyglądają znaczne ciekawiej, o ile się zbytnio nie przetłuszczą. Nieczesane, żyjące swoim życiem:
Lubię to! :D Głowę odchyliłam nieco bardziej do tyłu, dlatego wydają się być dłuższe :) Nie mogę się doczekać kiedy osiągną taką długość! :)